Kagan (2005 – 2017) – nauczyciel Jessi, kumpel Barrego, papcio Cindy…


Ktoś najdroższy mi na świecie powiedział, że Kagan był ostatnim, który osobiście znał jamnika Korka – blockersa; legendę podwórka; łapacza kamieni i wdzięków dobermanek… W cieniu tej legendy wyrósł zadziora jakich mało, który miewał więcej wrogów niż mógłby to ogarnąć ludzki umysł, a do najgroźniejszych należeli  – ambulanse oraz motocykle. W jego oczach najważniejsze zawsze było dobro rodziny i niczym prawdziwy bohater oszczekiwał szybkie jak wicher karetki na sygnale.Kagan był nieodkrytym mistrzem miękkiego chwytu, z czego słyną retrievery od dużych i małych. Choć nie miał okazji sprawdzić swojego talentu na konkursach to jednak jego doskonały nos oraz pewność w podnoszeniu aportu wzbudzały podziw także w jesieni jego dni. Ale ulubionym chwytem tego czarnego niedźwiedzia było chwytanie za serce. Potrafił ciągać ludziów za rękawy i  po całym mieszkaniu, a kiedy już udało się wyrwać z jego uścisku, z umiłowaniem zabierał się za podgryzanie skarpetek ze stopami. Uwielbiał patyki oraz dobrą kąpiel, która nie miała końca.  W chwilach kiedy nie zajmował się śpiewaniem oraz wesołym oszczekiwaniem przechodniów z balkonu lubował się w przesiadywaniu w kuchni, gdzie piękne i smakowite potrawy zatwierdzał swym wytrawnym nosem.

Kagan był też znanym podróżnikiem  i jednym z psich pionierów w PTTK. Przedreptał tak liczne szlaki Karkonoszy i Kotliny Jeleniogórskiej, że gdyby zbierał zdjęcia ze św. Janem Nepomucenem czy Krzyżami Pokutnymi za pewne trzasnąłby złotą odznakę jako pies turysta 😀
Kiedy w sędziwym już wieku poznał Jessi i Cindy zabaw i szczęściu nie było końca – Kagan choć już nie tak szybki i zwrotny jak to niegdyś bywało – wciąż potrafił wygrać z dziewuchami niejedne zapasy o szarpak, a do tego zawsze skrupulatnie pilnował, aby wszystkie miski były wylizane do czysta. To dzięki niemu i jego naukom śpiewu Cindy odkryła w sobie pasję do darcia japę o cokolwiek 😀
Wśród weterynarzy był znany ze swojego żelaznego ogona, którym radośnie wszystko zmiatał ze stołów i biurek. Zresztą ich też zawsze za rękawy ciągnął do domu…
Zawsze będzie nam brakować jego mądrych, migdałowych oczu oraz nieposkromionej radości z każdego spotkania. Do samego końca pozostawał radosny i pełen dumy…

W dniu 1 marca 2017 przekroczył tęczowy mostek.