Barry w literaturze domowej
Jest ogromnie prawdopodobne, że to co można przeczytać poniżej było tworzone w ciasnym, ale szczególnym mieszkaniu studenckim w pewnym mieście, z którym łączy nas ogromny sentyment. Bardzo możliwe również, że podczas tworzenia tak wiekopomnego dzieła byłem albo na kacu, albo po prostu niewyspany, a Barry będąc po mojej lewicy patrzył na mnie spode łba. Za pewne było to jakoś tak:
Świat od tamtej pory zatoczył liczne kręgi, a różne wydarzenia nabrały nowych znaczeń, zaś my powędrowaliśmy nieco dalej niż nasz urokliwy pokój w pewnej artystycznej kamiennicy. W pamięci zachowały się jednak nie tylko miejsca, daty i fotografie, ale też przemyślenia, które nabierają jakże innego znaczenia, kiedy Barry spogląda już na nas ze swojej wygodnej chmurki. Pisane w okolicach 2008 roku przy zapewne powyżej zaznaczonym biurku, wieczorem – kiedy nie było ani już tak ciepło, ani nie było nic do zrobienia poza snuciem marzeń – z wiernym przyjacielem śpiącym u boku:
Barremu najlepszemu psu na świecie
Deszcz na piasku
chodź
nadal mamy czas
dogonimy wiatr przed deszczem
Ty ubieraj swoją błękitną smycz
ja spalony kolor cegieł
i pójdziemy betonową ścieżką
słuchać wygładzonej ziemi
zaprowadzi nas droga
w postrzępione liście klonu
jaworu i olchy
i znów będziemy w sobie zadurzeni
przy szeleszczącej pośród traw piłce
każdy ułoży swój taniec od nowa
i przy wtulonych w siebie pochylonych głowach
będziemy na niebie szukać błyskawicy
a kiedy przyjdzie po nas ciemne niebo
nakarmimy się wiatrem i deszczem
przepłuczemy żołądek wśród traw
gdy wstanie słońce
poprosimy o jeszcze
spijając z ziemi nasiąknięty piach
to pewnie będzie nasz ostatni raz
ostatni łyk pucharu dla dwóch
tymczasem pijmy
nim odpełzniemy z tęsknotą
do osobnych snów
(napisane gdzieś w 2008 roku)